wydałem dwa pierwsze albumiki komiksów aleatorycznych: free frames i dots.
w komiksach aleatorycznych podstawową rolę odgrywa przypadkowość. przypadkowość pojawia się przede wszystkim podczas tworzenia, chociaż możliwe jest także pozostawienie swobody w korzystaniu np. z losowania podczas czytania komiksu.
komiks free frames to kadry umieszczone w sposób dosyć przypadkowy, po prostu rysowałem byle jak. materiał linearny pod spodem zatem dostawał się do poszczególnych kadrów w sposób nieprzemyślany i aleatoryczny właśnie. podobnie w dots - stawiałem kropki, starając się po prostu trafić w kadry, ale nie zastanawiając się nad efektem zastosowania tej metody. zatem rozmieszczenie kropek w poszczególnych kadrach jest w dużej mierze przypadkowe.
poniżej okładki i przykładowe strony.
sobota, 27 listopada 2010
wtorek, 9 listopada 2010
WHERE a series of events IN
Album WHERE IN - a series of events autorstwa Rosaire Appel jest super. Ale chyba tak nie można pozostawić tej recenzji, zatem piszmy dalej. Najpierw o tym, jak przesyłka do mnie dotarła: z adnotacją o uszkodzeniu opakowania, w dodatkowej folii. Ciekawe, czy jakiś celnik zajrzał do środka (na pierwszej stronie dostałby oczopląsu). No właśnie, mamy zatem pierwszą stronę składającą się z troszkę zaokrągalonych ale geometrycznie choć w sposób przypadkowy rozprzestrzeniających się labiryntów. Na końcu książki podobna strona, zaglądam, ale wolę za długo nie patrzeć.
Potem mamy to co lubię. Najpierw strona z trzydziestoma kwadratowymi kadrami, w każdym jakiś fragment przypominający czy to zbliżenia wydruków jakichś rysunków, architekturę czy nawet jakieś wydarzenia (może to wzbijające się w niebo odrzutowce? może to zwierzęta spacerujące po wsi?).
Kolejna strona to szereg małych kadrów w kształcie leżących prostokątów. w środku biel i czerń, fragmenty czegoś, intrygujące. No i dedykacja - bardzo miło! Następna strona pusta, i dopiero po niej jest strona tytułowa. Pozwolę sobie przepisać i opisać jak to wygląda:
W H E R E
a series of events
I N
Poniżej pięć pionowych prostokątów, razem tworzą mniej więcej kwadrat. w środku - jak zwykle, jakieś krajobrazy. Pod spodem na tejże stronie jest też podpis Autorki.
Strona następna: bazgroły. tu i na następnej dominuje forma trójkąta. Pisanie bezznaczeniowe, jakby skreślone, komputerowo wygenerowane szerokie maźnięcia pędzlem. ciekawe. Może to przekrój góry, nad którą unosi się wiatr, a na górze unoszą się niosące deszcz chmury?
Przeglądnę całość. Sekwencyjnie ładnie się to rozwija. Bogactwo, nasycenie, malarstwo. Strony ponumerowane są z boku kartek. Mamy strony z pojedynczymi dużymi kadrami, strony, gdzie jest kilka kadrów, zapełniających całość jak układanka, i strony, gdzie przeważa pustka, a kadry pojawiają się od jednego do kilku. Strona 58 (nienumerowana) to dla odmiany poezja, czyli słowa i kropki, ułożone w formie wydłużonego pionowego dymka komiksowego. Przeważa słowo "events", pojawiające się jak pamiętamy w tytule albumu.
Potem jest troszkę inaczej. Serie bardzo wielu cienkich prostokątnych kadrów komiksu abstrakcyjnego, czasem zajmujące całą stronę, czasem mamy też troszkę więcej pustki.
Pod koniec albumu przypomnienie akcentów początkowych, czyli znowu dziewięć skupionych na środku strony podłużnych prostokątów (odwołanie do strony, gdzie była dedykacja :) ), następnie dwie strony, na każdej po trzydzieści kwadratów, no i strona 69 sprzyjająca oczopląsom. Nie będę sprawdzał, czy to odwrócona strona z początku, czy po prostu podobne rozwiązanie - niech to pozostanie zagadką.
Jeszcze warto wspomnieć o okładce. Śliska i piękna, znowu kadry komiksowe z ładnie wkomponowanym tytułem. Malarstwo, komiks abstrakcyjny, róż, czerń, czerwień, biel. Na ostatniej stronie znowu motyw pięciu podłużnie ułożonych prostokątnych kadrów, tworzących w sumie kwadrat (znaczy między kadrami są przerwy), tutaj pojawia się również kolor żółty. Tak, to jest motyw ze strony 45, tylko że tam było czarno-białe (w środku książka jest czarno-biało-szara - ciekawe co było pierwsze, czy czarno-biały środek, czy kolorowa okładka).
Super się to czytało, przyjemna, pobudzająca i jednocześnie relaksująca lektura!
a przykłady tutaj:
http://rosaireappel.blogspot.com/2010/09/where-in-series-of-events.html
Potem mamy to co lubię. Najpierw strona z trzydziestoma kwadratowymi kadrami, w każdym jakiś fragment przypominający czy to zbliżenia wydruków jakichś rysunków, architekturę czy nawet jakieś wydarzenia (może to wzbijające się w niebo odrzutowce? może to zwierzęta spacerujące po wsi?).
Kolejna strona to szereg małych kadrów w kształcie leżących prostokątów. w środku biel i czerń, fragmenty czegoś, intrygujące. No i dedykacja - bardzo miło! Następna strona pusta, i dopiero po niej jest strona tytułowa. Pozwolę sobie przepisać i opisać jak to wygląda:
W H E R E
a series of events
I N
Poniżej pięć pionowych prostokątów, razem tworzą mniej więcej kwadrat. w środku - jak zwykle, jakieś krajobrazy. Pod spodem na tejże stronie jest też podpis Autorki.
Strona następna: bazgroły. tu i na następnej dominuje forma trójkąta. Pisanie bezznaczeniowe, jakby skreślone, komputerowo wygenerowane szerokie maźnięcia pędzlem. ciekawe. Może to przekrój góry, nad którą unosi się wiatr, a na górze unoszą się niosące deszcz chmury?
Przeglądnę całość. Sekwencyjnie ładnie się to rozwija. Bogactwo, nasycenie, malarstwo. Strony ponumerowane są z boku kartek. Mamy strony z pojedynczymi dużymi kadrami, strony, gdzie jest kilka kadrów, zapełniających całość jak układanka, i strony, gdzie przeważa pustka, a kadry pojawiają się od jednego do kilku. Strona 58 (nienumerowana) to dla odmiany poezja, czyli słowa i kropki, ułożone w formie wydłużonego pionowego dymka komiksowego. Przeważa słowo "events", pojawiające się jak pamiętamy w tytule albumu.
Potem jest troszkę inaczej. Serie bardzo wielu cienkich prostokątnych kadrów komiksu abstrakcyjnego, czasem zajmujące całą stronę, czasem mamy też troszkę więcej pustki.
Pod koniec albumu przypomnienie akcentów początkowych, czyli znowu dziewięć skupionych na środku strony podłużnych prostokątów (odwołanie do strony, gdzie była dedykacja :) ), następnie dwie strony, na każdej po trzydzieści kwadratów, no i strona 69 sprzyjająca oczopląsom. Nie będę sprawdzał, czy to odwrócona strona z początku, czy po prostu podobne rozwiązanie - niech to pozostanie zagadką.
Jeszcze warto wspomnieć o okładce. Śliska i piękna, znowu kadry komiksowe z ładnie wkomponowanym tytułem. Malarstwo, komiks abstrakcyjny, róż, czerń, czerwień, biel. Na ostatniej stronie znowu motyw pięciu podłużnie ułożonych prostokątnych kadrów, tworzących w sumie kwadrat (znaczy między kadrami są przerwy), tutaj pojawia się również kolor żółty. Tak, to jest motyw ze strony 45, tylko że tam było czarno-białe (w środku książka jest czarno-biało-szara - ciekawe co było pierwsze, czy czarno-biały środek, czy kolorowa okładka).
Super się to czytało, przyjemna, pobudzająca i jednocześnie relaksująca lektura!
a przykłady tutaj:
http://rosaireappel.blogspot.com/2010/09/where-in-series-of-events.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)