czwartek, 22 listopada 2018

Wywiad z Edytą Bystroń


- Jak ważne jest według Ciebie to, w jakiej miejscowości się działa?

Jest to ważne, gdy chcesz na przykład zorganizować wystawę, pokaz, spotkanie autorskie. Jeśli działa się w internecie lub robi ziny, które się rozsyła, to można być w dowolnym miejscu w Polsce lub świecie i wtedy w ogóle nie jest ważne, w której miejscowości się działa. Całe życie żyję i działam w Warszawie, ale moje komiksy czytają osoby z różnych miejscowości, ponieważ rozsyłam je do zainteresowanych lub są one dostępne na konwentach i imprezach organizowanych nie koniecznie w Warszawie. Obecnie mieszkam na obrzeżach miasta i jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ zawsze mogę iść do lasu i oczyścić umysł. To też wpływa na moją twórczość. Jeśli się działa w dużym mieście, łatwiej coś zorganizować i mieć odbiorców. Łatwiej też podpiąć się do jakiejś dużej imprezy ze swoją małą inicjatywą i zainteresować tym innych. W dużym mieście jest też więcej atrakcji, festiwali, imprez, podczas których można się zaprezentować.

- Organizujesz sporo projektów artystycznych. Czy możesz coś o tym opowiedzieć?

Bardzo lubię organizować lub współorganizować jakieś projekty. Teraz już mniej organizuję, ale wciąż jest to ważna część mojej działalności. Podczas Nocy Muzeów 2018 na skłocie Przychodnia w Galerii Wolno wspólnie zrobiliśmy wystawę „Jak nie wolno to szybko”. Przewinęło się mnóstwo osób. Prezentowali się twórcy profesjonalni i nie tylko, były instalacje, performance, malarstwo, muzyka, ilustracja, psychodela no i komiksy. Wszystko świetnie się zespoliło, a to dzięki współpracy fantastycznych osób. Inicjatywa była oddolna, nie stała za tym żadna instytucja. Właśnie w takich akcjach czuję się najlepiej. To się wiąże z moimi poglądami i podejściem, że świetnie jest robić coś niezależnie. Nieważne czy to jest komiks, gazetka, wystawa czy koncert.


- Czy lubisz kontakty z ludźmi - czytelnikami, uczestnikami prowadzonych przez Ciebie warsztatów?

Bardzo lubię kontakt z ludźmi! Gdy prowadzę warsztaty uczestnicy są najważniejsi. Chcę przekazać im swoją wiedzę, zależy mi, żeby czegoś się nauczyli, stworzyli wartościowe prace albo kreatywnie i miło spędzili czas – wszystko zależy od rodzaju warsztatów. Zawsze lubiłam uczyć, przekazywać wiedzę, dzielić się z innymi jakimiś rzeczami, które „odkryłam” i dla innych jeszcze nie są oczywiste. Dlatego w warsztaty wkładam całe serce, podchodzę do tego bardzo poważnie. Gdy ktoś po warsztatach mówi mi, że wykorzystuje te rzeczy, które przekazałam – czuję radość i wiem, że moje zadanie zostało spełnione. Gdy widzę jak uczestniczki i uczestnicy zajęć plastycznych, które prowadzę, rozwijają się i tworzą coraz lepsze prace – to jest dla mnie największa nagroda, to jedna z tych rzeczy, która nadaje sens istnieniu.

Jeśli chodzi o czytelniczki i czytelników – kontakt z nimi jest również dla mnie bardzo ważny. Moje twory są niszowe i mało osób się z nimi zapoznaje. Wynika to również z tematyki, którą poruszam i mojego sposobu rysowania. Wśród tych osób są jednostki, które czasem napiszą mi maila lub porozmawiają na konwencie. Takie sygnały są dla mnie niezwykle ważne, bo wiem wtedy, że ktoś w dany sposób zrozumiał całość, zinterpretował tak jak planowałam lub wyciągnął z tego coś dla siebie. Gdy rysuję, myślę o czytelniczkach i czytelnikach, zastanawiam się czy będą mieli frajdę z czytania, czy to ich poruszy, czy wywoła emocje. W końcu ktoś poświęci swój czas na zapoznanie się z treścią i nie chcę, żeby był to czas zmarnowany.


- Co czujesz, kiedy tworzysz?

Całe spektrum emocji!

- Jesteś bardziej komiksiarą, czy malarką?

Obiema naraz :). Chociaż obecnie tworzę tylko komiksy i ilustracje. Ale z wykształcenia jestem malarką i uwielbiam malarstwo. To że studiowałam malarstwo ma duży wpływ także na sposób w jaki rysuję komiksy. Wykorzystuję malarskie doświadczenie. W moich komiksach kolor występuje bardzo rzadko i czasem się śmieję, że te studia tak mnie uwrażliwiły na kolor, że teraz nie mogę go stosować. Gdy uznaję, że kolor się przyda do podkreślenia czegoś ważnego w historii, to wtedy go używam. Zawsze lubiłam wymyślać i opowiadać historie, dlatego tworzę komiksy. W komiksie umiem też zawrzeć przekaz, na którym mi zależy. Moje malarstwo na razie jest w zawieszeniu. Na pewno kiedyś do tego wrócę – na przykład, gdy wymyślę jakiś ciekawy cykl z przekazem. Poza tym podoba mi się, że cała moja twórczość roczna mieści się w jednym segregatorze i łatwo ją przenieść. Z obrazami już nie jest tak prosto.

- Jakie są u Ciebie relacje między różnymi dziedzinami, w których działasz?

Dziedziny sztuki się przenikają i są czasem bardzo umowne. Teraz moją twórczość ograniczyłam do dziedziny komiksu, ale gdy tworzyłam inne rzeczy, to to wszystko było bardzo spójne. Sporadycznie tworzę kompozycje „muzyczne” i one świetnie się łączą z moimi rysunkami. Chodzi o klimat. Te kompozycje służą jako tło muzyczne do wystaw, podbijają charakter prac, miejsca. Lubię wystawy, które łączą różne dziedziny sztuki. Na przykład gdy na jednej wystawie są obrazy, komiks, instalacje, video, tkanina unikatowa. I te dziedziny się wzajemnie uzupełniają. Nie lubię wyznaczania ścisłych granic.

- Na co w twórczości poświęcasz najwięcej czasu?

Na wymyślanie historii oczywiście. Chociaż czasem ślęczę nad jakąś planszą bardzo długo, bo wymyślę sobie złożone tło i muszę wtedy narysować przykładowo mnóstwo kostek brukowych.

- Co sądzisz o kulturze politycznej wokół? Jak powinna wyglądać partycypacja obywatelska?

Myślę, że to jest pytanie do kulturoznawcy lub socjologa, natomiast ja mogę się wypowiadać tylko z mojego punktu widzenia, czyli artystki i instruktorki zajęć artystycznych. Partycypacja obywatelska w najprostszym ujęciu to zgłaszanie projektów do Budżetu Partycypacyjnego, organizowanie różnych działań społecznych. Ale to także nasze codzienne wybory. Do jakiego sklepu pójdziemy, jakie produkty wybierzemy. Czy zużyjemy dużo plastiku, czy może postaramy się być zero waste i przejdziemy na weganizm. To branie odpowiedzialności. To mikro działania, które mają wpływ na całe środowisko. Proste decyzje – czy będę się poruszać komunikacją miejską, czy samochodem. Czy będę segregować śmieci, czy oleję to, bo to przecież i tak nic nie daje. To wreszcie sposób w jaki traktujemy innych. Tak po prostu. I to czy jestem w stanie zrobić coś bezinteresownie.


- Jak ważny jest dla Ciebie odpoczynek?

Po pracy zawsze powinien być czas na odpoczynek. Preferuję aktywne odpoczywanie czyli spacer albo rower, natomiast oglądanie filmów czy czytanie też może być świetną formą odpoczynku. Najważniejsze jest to, żeby o odpoczynku nie zapominać, bo to po prostu ważna część naszego funkcjonowania. Poza tym podczas odpoczynku i wyciszenia przychodzą nowe pomysły :).

www.mei.art.pl

www.facebook.com/edyta.bystron.komiksy

piątek, 9 listopada 2018

parasite #2



Zin o pasożytach? W sumie tak! Dawno dawno temu, czyli przed kilkoma miesiącami, przeczytałem gdzieś w sieci ogłoszenie o planowanej wystawie publikacji zawierających "asemic writing", czyli pisanie bezznaczeniowe. A że redagowałem jakiś czas temu antologię z takimi rzeczami, to posłałem organizatorowi pdf z prośbą o uwzględnienie tego zbioru. Organizator, czyli Marc van Elburg, wydrukował naszą antologię i umieścił na wystawie. Super!

No ale przejdźmy wreszcie do pasożytów: zin nazywa się "parasite", albo raczej "PARASITE" wielkimi literami. W środku mamy do czynienia z niesamowitą dawką przemyśleń i prowokacji, linków i nawiązań, teorii i przykładów dzieł sztuki pasożytnictwa. Zdjęcia z wystaw, starożytny trollface, i wiele innych rzeczy. W sumie wiecie co? Cały zin jest dostępny w internecie, tutaj:
https://archive.org/details/ParasiteZine2150dpiA5

Gorąco polecam!

czwartek, 20 września 2018

Rozmowa z Wróżką Zębuszką

Piotr Szreniawski: To dla mnie wielki zaszczyt, że mogę z Tobą rozmawiać, Wspaniała Pani!
Wróżka Zębuszka: Cieszę się, że odważyłeś się Mnie zagadnąć. Ale pamiętaj, że nie jestem władczynią ani boginką, tylko skromną wróżką. W dodatku podobno w twojej krainie wielu jest już we Mnie niewierzących.
PS: Ależ skąd, jak przyjdzie co do czego, to każdy sprawdza pod poduszką!
WZ: No dobrze, przejdźmy do innych spraw. Czy wiesz o reinkarnacji zębów?
PS: Przyznam, że nie znam tej koncepcji.
WZ: Nie chodzi o to, że ząb zmienia się w coś innego, tylko o to, że na miejscu jednego zęba pojawia się następny! Ale u ludzi dzieje się to tylko raz!
PS: Chyba zwykle tyle razy, ile wypada mlecznych zębów...
WZ: Cieszę się, że jesteś taki dokładny. Wiele osób myli pojęcia dotyczące reinkarnacji, i uważają, że chodzi o przeskoki między gatunkami, albo o to, że jedna osoba rodzi się wiele razy w różnych rolach społecznych.
PS: Myślę, że większość osób mówiąc o reinkarnacji ma na myśli właśnie coś takiego.
WZ: W serii komiksów o Veronique wszystko pomieszałeś! Wytłumacz, w ogóle o co ci chodziło?
PS: Te komiksy mówią o kolejnych wcieleniach dziewczyny, będącej trochę natchnieniem dla artystów, trochę działaczką, zmieniającą świat wokół. Jedna postać, pojawiająca się w różnych epokach. Dodajmy, że w tworzeniu serii o Veronique brało udział wiele osób - najpierw ja pisałem scenariusze, a rysował Otusiunio, ale potem kilka innych osób jeszcze pisało scenariusze. No a łączący całość serii album, dziejący się w mitycznej Nenufarii - będącej miejscem pobytu ludzi między kolejnymi wcieleniami - narysowała Edyta Bystroń.
(rys. Edyta Bystroń, txt. Piotr Szreniawski)
WZ: Tales powiedział, że dusza (psyche) znika razem z ciałem, i ja mu wierzę. Reinkarnację powinno się postrzegać jako odgrywanie wybranej roli społecznej przez kolejne osoby. Jak ktoś jest królem, to wciela się w tę postać, którą odgrywali królowie przed nim, czy też w rolę pierwszego króla.
PS: Rozumiem, takie aktorstwo. Jest to jakaś koncepcja. Chociaż jeśli chodzi o sprawy religijne, to koncepcja reinkarnacji nie jest mi bliska.
WZ: Czym jest religia?
PS: Rektor Cackowski uważał, że religia jest odpowiedzią na skamlenie człowieka zestawionego ze wszystkim - z wiecznością, z ogromem istnienia. Ja postrzegam religię jako używkę, pozwalającą zagłuszyć najważniejsze pytania. Czy istnieje jakieś społeczeństwo, w którym nie ma używek?
WZ: Zależy, jak określisz używki. Wiele dzieci próbuje różnych sztuczek, żeby mniej się bać utraty zęba i bólu.
PS: No widzisz, chodzi o zajęcie czymś głowy, odwrócenie uwagi.
WZ: Może na tym polega magia?
PS: Kiedyś magia była utożsamiana z nauką. Moim zdaniem dawniej wiele zagadnień, takich jak władza, sztuka, religia czy nauka było jednością. Potem władza państwowa oddzieliła się od religijnej, a normy prawa państwowego przestały być oparte na religijnych uzasadnieniach. Oddzielanie się religii od nauki jest procesem znanym, zwykle mniej się dostrzega oddzielanie się religii i sztuki.
WZ: Czy sztuka jest na usługach religii?
PS: W wielu epokach tak było, niestety teraz w Polsce znowu się to nasila. Na szczęście sztuka w wielu wypadkach potrafi istnieć w oddaleniu od religii. A w religii decyzjańskiej mamy nawet zjawisko dominacji sztuki nad religią.
WZ: Możesz coś więcej o tym powiedzieć?
PS: Kiedy założyłem Decyzjanizm, zastanawiałem się, jak dotrzeć z tym do ludzi. No i wymyśliłem, że wiele osób lubi komiksy. Właśnie dlatego zająłem się komiksem, chciałem propagować moją religię przy pomocy tej sztuki. Pierwsze moje komiksy były całkowicie na tematy decyzjańskie, zachęcające do mądrości i dobroci oraz do odrzucenia zła. Potem zacząłem zagłębiać się w komiks, czytałem mnóstwo komiksów i zaczęła to być w dobrym znaczeniu sztuka dla sztuki, wręcz zamiast zajmować się religią, tworzyłem komiksy, całkowicie się wciągnąłem i prawie zupełnie zapomniałem o religii.
WZ: Trochę to komiczne.
PS: Nawet komiksowe! Ale w Decyznanizmie jest zalecenie, żeby nie być zanadto religijnym, więc tego się w sumie trzymałem.
WZ: Jak na początku propagowałeś Decyzjanizm?
PS: Narysowałem sobie na policzkach podwójne czerwone kreski i rozdawałem broszurki.
WZ: Zachęciłeś kogoś?
PS: Chyba nie. Zresztą tak cały czas było, że nie umiałem przekonywać ludzi. Za to kilkanaście osób się do mnie odezwało, że zostają Decyzjanami, zwykle gdzieś znajdowali jakieś moje teksty albo znali moje działania w zupełnie innych dziedzinach.
WZ: Masz kontakt z tymi osobami?
PS: Zwykle nie bardzo. Po prostu zachęcam do wytrwałego trzymania się, do dbania o mądrość i dobroć, do pozytywnego oddziaływania na swoje otoczenie. Ale nie prowadzę jakiejś kartoteki, wręcz nie chciałem nikogo narażać, więc w razie czego nie zapisywałem adresów ani danych. W sumie jestem słabym organizatorem, umiem najwyżej robić niewielkie przedsięwzięcia - zebrać jakąś antologię, wydać broszurkę. Jak robiłem największą swoją konferencję, to potrzebowałem zespołu, i ludzie ogarniali kwestie finansowe, załatwianie noclegów czy cateringu. W ogóle inne, bardziej ogarnięte osoby, organizowały większość kwestii. Ale ja np. wciągnąłem przynajmniej troszkę jednego ambasadora, co może nawet ciut podniosło prestiż imprezy. Nie było wtedy publikacji, sama konferencja. Teraz jak to oceniam, to myślę, że szkoda, że nie uparłem się przy publikacji.
WZ: Jakie są główne treści religii decyzjańskiej?
PS: Decyzjanizm zaleca bycie mądrym i dobrym, zachęca również do wybierania, w co się wierzy. Chodzi też o unikanie zła i głupoty, czyli jak wybierasz w co wierzysz, to nie w coś złego albo głupiego.
WZ: Macie jakieś świątynie, albo święta?
PS: Nasze świątynie to szkoła i dom. W dużym uproszczeniu, szkoła powinna uczyć mądrości, a dom - dobroci. Jeśli chodzi o święta, to jest Święto Objawienia, kiedy to wszystko do mnie dotarło, no i wiele innych świąt, że tak powiem związanych ze słońcem czy z państwem. Czyli w grudniu jest Święto Rodziny, kiedy rodzina powinna się spotykać - chodzi o czas, kiedy na północnej półkuli dzień zaczyna się robić dłuższy. Wiesz, takie typowe neolityczne święta, znane od wielu tysięcy lat.
WZ: Czy Decyzjanizm to patriotyzm?
PS: Myślę, że tak! Dzisiaj patriotyzm to antyklerykalizm, potrzebna jest odpowiedzialność, fachowość, zdolność współdziałania. Potrzebne są też szerokie horyzonty.
WZ: Porozmawiajmy o konkretnych komiksach.
PS: Ale nie o „komiksach konkretnych” - takich, gdzie robiłem np. fotografie rzeczy przypominających kadry komiksowe?
WZ: Chodzi mi o twoje komiksy o niuni. Czy niunia to Decyzjanka?
PS: Tak, niunia jest Decyzjanką, chociaż myślę, że grzeczniejszą Decyzjanką jest przyjaciółka niuni, czyli ziuzia.
WZ: Niunia psoci, bije się, czasem jest nerwowa.
PS: No tak, w sumie niunia nie jest postacią do naśladowania, jeśli chodzi o cechy charakteru, raczej chcemy, żeby niunia przetrwała. Często przecież niunię ktoś chce oszukać, ktoś atakuje.
WZ: Najczęściej fałszysta.
PS: Tak, fałszysta to postać negatywna.
WZ: Poza broszurkami o niuni zrobiłeś też komiks internetowy o religiach.
PS: Tak, to była seria „komiks religioznawczy”, zrobiona na generatorze pasków komiksowych. Tam było trochę teorii, stwierdzeń bardziej ogólnych.
WZ: Czy w twoich komiksach są obecne jeszcze jakieś wątki religijne?
PS: Tak, choćby w oznaczaniu roku wydania. Stosuję tam formę r.O., czyli rok Objawienia. Poza tym robiłem jeszcze kilka różnych serii, w jakiś sposób związanych z Decyzjanizmem, np. c.p.d. (co może być odczytywane jako „comiesięczny poemiks decyzjański”, gdzie występował znak szren, dymek komiksowy i fragment „Komentarzy”, najdłuższego póki co tekstu związanego z Decyzjanizmem).
WZ: Myślisz, że religie są ważne?
PS: Max Weber zauważał, jak bardzo religie wpływają - pozytywnie lub negatywnie - na gospodarkę, na uczciwość jednostki. Państwo nie powinno ulegać religii, ale powinno opierać się na religiach, które kształtują uczciwych, myślących obywateli.

(Tekst zainspirowany ogłoszeniem o zbieraniu materiałów do numeru "Religia w Komiksie" Zeszytów Komiksowych. Redakcja odrzuciła wywiad - mieli do tego prawo - i nie ma problemu, bo to z pewnością nie ze złej woli, tylko z głupoty).

środa, 29 sierpnia 2018

Tomasz Rożek - Kosmos

Na początku przedstawiła się czytająca Pani, stąd potem przez cały czas wyobrażałem sobie, jak dorosła osoba udaje dziecko. Wiem, że kobiety często podkładają głos pod dziecięce role, ale tutaj zostało to tak podpowiedziane, że obraz nie dał się łatwo usunąć.

Jakość nagrania dobra, ale dosyć monotonny sposób czytania. Przyznaję, że pod względem aktorskim głos czytającej Pani jest bardzo dobry.

Podoba mi się, że Autor przyznaje, że czegoś nie wie. Z drugiej strony czasami zabrakło mi przypomnienia, że przedstawiane teorie... są teoriami. Czyli że to są jakieś koncepcje, próby wyjaśnienia. A kiedy w początkowym fragmencie pojawił się wątek teistyczny, to już wiedziałem, że książka będzie miała ograniczenia - po prostu przyjmując taki aparat pojęciowy bardzo trudno uprawiać naukę. Z drugiej strony Autor śmiało pisze o Wielkim Wybuchu - czyli o koncepcji zwalczanej kiedyś przez niektóre organizacje religijne.

Książka jest jednak bardzo inspirująca, skłania do przemyśleń i dyskusji. Zawiera też bardzo wiele informacji. Informacje te przedstawiane są w sposób zrozumiały. Podziw budzi ogrom wiedzy Autora, i zdolność do ogarnięcia oraz uporządkowania tak wielu zagadnień.

Rewelacyjne są porównania np. gwiazd do społeczeństw, w ogóle gwiazdy zostały omówione w sposób rozbudowany i zarazem fascynujący. Pomijam tu ocenę fragmentów dotyczących życia, to by był materiał na odrębną dyskusję.

W audiobooku pojawiają się nazwiska ważnych fizyków/astronomów. Informacyjna i edukacyjna rola książki nie budzi wątpliwości. Dzięki tej książce można zdobyć wiedzę zarówno o samym istnieniu jakichś postaci ze świata nauki, jak też o sposobach ich rozumowania.

Nie jestem pewien, czy forma audiobooka była odpowiednia dla tej treści. Oryginalną wersją jest wersja drukowana/pdf - i taka wydaje mi się odpowiedniejsza.

Omawiana książka jest pierwszą z cyklu. Dwie kolejne mają opowiadać o człowieku, i o rzeczach bardzo małych. Chciałbym w przyszłości do nich sięgnąć.

Tomasz Rożek - Kosmos.
Biblioteka Akustyczna, 2018.
Czas nagrania: 4h 19min, format mp3.

Dla pełnej informacji dodaję, że dostęp do książki uzyskałem dzięki platformie czytampierwszy.pl - zachęcam do zapoznania się z nią bliżej. Mam nadzieję, że swoją opinię dotyczącą książki przedstawiłem w sposób rzetelny.

sobota, 12 maja 2018

Wywiad z Jarosławem Gachem

- Kto to jest dobry obywatel?

- Według definicji dobrym obywatelem jest człowiek, który korzystając z uprawnień mu przysługujących, wypełnia również obowiązki narzucone mu przez prawo. Dodał bym do tego wysiłek włożony w rozwój osobisty, tj. w edukację, rozwijanie wrażliwości, zainteresowań, jak i wspieranie w tym innych (dzieci, osoby mniej uprzywilejowane). Dbałość o społeczeństwo (w kolejności, odpowiednio: bliscy, społeczność lokalna, region, państwo). Szacunek. Do współobywateli. Szczególnie ważny jest stosunek do obcokrajowców. Naszą postawą współtworzymy wizerunek Ojczyzny na świecie (choć, jako że żyjemy w Polsce, na Ziemi, a nie na Słońcu, to bardziej adekwatnym wydaje mi się tu określenie - Macierzy). Szacunek do całego Życia wokół.
Myślę że dobry obywatel to również ten, który reaguje na „choroby” trawiące otaczający świat. Który świadomie wspiera ewolucję w kierunku zrównoważonego, sprawiedliwego społeczeństwa. Dobrym przykładem są tu wszelkie (oczywiście nie zmanipulowane od zewnątrz) oddolne ruchy społeczne, czy alternatywne społeczności lokalne.

Ale najważniejszy, moim zdaniem, zależny od nas proces kształtujący przyszłość danego kraju, odbywa się w naszych domach. To umożliwienie własnym dzieciom rozwoju w środowisku dającym miłość, szacunek, poczucie bezpieczeństwa i akceptacji.

- Bardzo merytorycznie i spokojnie rozmawiasz z ludźmi pełnymi nienawiści. Jak znajdujesz cierpliwość w czasie internetowych dyskusji?

- Nie zawsze ją znajduję, ale miło mi że tak mnie postrzegasz.
Staram się pamiętać o tym że nie widzę swojego rozmówcy. Jego mimiki, gestów, nie słyszę jego tonu. Nie odbieram większości komunikatów pozawerbalnych, które pozwalają rozpoznać prawdziwe intencje rozmówcy. Na przykład odróżnić agresję od niezręcznego dowcipu, czy zmieszanie od niechęci. To ważne, jeżeli się chce uniknąć nieporozumień.

Staram się pamiętać że większość ludzi nie ma złych intencji. Różnimy się tylko co do sposobów rozwiązywania problemów, czy poglądów na ich przyczyny. I że mamy tylko rozmowę. Jeżeli nie będziemy umieli rozmawiać to nam pozostaje?..

Staram się też pamiętać że nie jestem nieomylny. Obserwować siebie, swoje emocje, nastawienie..
Acha. Wspomnę tu jeszcze o czymś ważnym. Utarło się że dobra dyskusja cechuje się płynną i dynamiczną wymianą opinii, argumentów, pytań, odpowiedzi. Jest akcja, jest reakcja. Moim zdaniem, w przypadku ważnych rozmów, to błąd. Pamiętam z pochłanianych w dzieciństwie książek, jak rozmawiali Indianie. Otóż rozmówcy słuchali wypowiedzi bez przerywania i do końca. W dobrym tonie było dać sobie długi czas na odpowiedź, aby nie była pochopna i zniekształcona emocjami. Na pewno to sposób godny naśladowania..

- Jak nie dać się oszukać populistycznym mediom?

- Ucząc się na swoich błędach, ha ha… To dzisiaj naprawdę poważne wyzwanie. Ja zawsze lubiłem dużo czytać. Zrozumieć. To ułatwia drogę weryfikacji informacji. Zawsze warto sprawdzać źródło. Potwierdzić informację w innych mediach, na czatach. Znać historię. A już w ogóle idealnie było by znać jakieś podstawy psychologii, zasady manipulacji, polityki..

Ale to nadal nie jest łatwe. Więc nie wiem, jak można rozpoznać manipulację bez oparcia w sobie. Można by opierać się na autorytetach, ale te często i niepostrzeżenie wyrastają na naszych najmroczniejszych instynktach.. Prawie osiemdziesiąt lat temu jeden taki „autorytet” rozpętał piekło na Ziemi.

Z pewnością dobrze jest pamiętać że nie ma prostych i szybkich rozwiązań ani prawd. Że rzeczywistość to bardzo złożona, wielowymiarowa „konstrukcja”.

- Z jakich źródeł powinno się czerpać informacje na temat Wojny w Syrii?

- Słuchać wszystkich stron. Nawet jeżeli domyślamy się manipulacji w tej czy innej wypowiedzi polityka, czy medium, nie odrzucajmy wszystkiego – wszędzie poukrywane są ziarenka prawdy.

Nie opierać się jedynie na mediach mainstreamowych. W Internecie, na portalach społecznościowych, jest wiele stron i profili „nadających” bezpośrednio z miejsc wydarzeń. Są też strony, artykuły i relacje tłumaczone przez wolontariuszy. Serwisy z analizami tzw. ekspertów. Media niezależne. I relacje osób które tam były.

Na przykład mało kto wie o demokratycznej rewolucji (czasem zwanej kobiecą) jaka ma miejsce w Syrii, w kurdyjskiej enklawie Rożawa. Pierwszy raz w historii tej części świata mamy oddolnie powstały organizm oparty na demokracji bezpośredniej. Wprowadzono tam równouprawnieniu płci, swobodę wyznania, równość wszystkich grup etnicznych, zakaz tortur, kary śmierci, itd. I to w samym środku wojennego piekła. Rożawa przyjmuje każdego kto zaakceptuje panujące tam zasady. Do niedawna była enklawą spokoju co wpłynęło na to, że blisko połowę jej mieszkańców stanowią uchodźcy wojenni. Do niedawna Kurdowie stanowili jedyną liczącą się siłę w walkach lądowych z ISIS. W chwili obecnej w Rożawie trwa Turecka inwazja.. Dopóki ISIS stanowiła problem, Kurdowie (czterdzieści procent walczących stanowią kobiety) byli w tej „rozgrywce” potrzebni. Teraz druga co do wielkości armia NATO prowadzi walkę z kurdyjskim „terroryzmem”. Ulice miasta Afrin przed inwazją Turcji wypełnione były kolorami reprezentującymi całą paletę kultur istniejących od tysięcy lat w tej części świata. Teraz jeżeli pojawi się tam kobieta, to tylko w obowiązkowym czarnym uniformie z zakrytą twarzą, a porwania, kradzieże i gwałty to obecnie w Afrin codzienność…

- Człowiek należy do różnych wspólnot, które współkształtują jego tożsamość. Jesteś komiksiarzem, kojarzysz się z Warmią, w Twoich wypowiedziach jest mnóstwo troski o przyrodę. Co jest dla Ciebie ważne?

- Rodzina, przyjaciele, więzi, natura, cisza (najważniejsza jest ta w środku). Radość, światło, mrok..
W trosce o przyrodę kanalizuje się chyba troska o nas wszystkich. Dzika Natura, w ogóle cała ta niesamowita Planeta jest przecież namacalnym Cudem! Spoglądamy w górę szukając pokarmu dla swej Duszy, a prawdziwy Cud mamy pod stopami.. My nie zostaliśmy wypędzeni z Raju. My opuściliśmy go mentalnie. Odkrycie że nadal żyjemy w Edenie jest równie radosne, jak i bolesne. Niszcząc Planetę tak naprawdę niszczymy siebie. Myślę że podbój Dzikiej Natury jest taką formą autoagresji. A, jak wiadomo, jest ona objawem traum z dzieciństwa. Ciekawe więc, że pierwsze przykłady agresywnego czerpania z zasobów Natury zaczęły się wraz z powstaniem pierwszych cywilizacji..

- Współpracowałeś z różnymi scenarzystami. Jak wyglądają dla Ciebie idealne relacje ze scenarzystą?

- Najlepsze moje komiksy powstały w oparciu o scenariusze, nazwijmy to, szczątkowe. Autor dostarcza mi w zasadzie sam pomysł. Zarys historii z podkreślonymi istotnościami. A ja tworzę cały świat wokół, postaci, scenki, napięcie, rytm, itp. Oczywiście niezbędne jest tu zaufanie obu stron, i z pewnością podobna wrażliwość.

- Jaką formę prezentacji swojej twórczości lubisz najbardziej? Antologie, publikacje w prasie, albumy, wystawy, strony internetowe?

- Prowadzenie galerii w Internecie to konieczność. Wystawy też. Dla mnie najważniejsze są albumy komiksowe, czym, jako rysownik komiksowy zapewne ameryki nie odkrywam. Album daje możliwość przedstawienia całych historii, kreowania światów, przekazu na wielu poziomach. Wyżycia się. Ale lubię też krótkie formy komiksowe. Takie kilkustronicowe etiudki z morałem lub żartem.

- Przez parę lat próbowałem coś rysować, ale warsztatowo było u mnie bardzo słabo. Jak to się, kurczę, dobrze robi? Jak się uczy rysować?

- Przy okazji życia. Brzmi dziwnie, ale tak to wygląda. To musi być jak nałóg. Zaczynasz rysować jako dziecko, i nagle Ciebie nie ma. Można mówić do dziecka, a ono nie słyszy. Jest już gdzie indziej. Rysowanie trwa przy tobie i wraz z upływem lat, tak przy okazji, szlifuje się diament. Myślę że upór i pracowitość to tylko część „ sukcesu”. To musi naprawdę sprawiać radość! Trzeba ją w sobie odnaleźć, bo inne motywacje, jak na przykład pragnienie podziwu czy sukcesu finansowego są tylko przeszkodą.

- Co uważasz za swoje największe osiągnięcie artystyczne?

- Komiks narysowany w 2017 roku, dla niemieckiego wydawcy: „Der Junge lebt im Brunner”. Autorem scenariusza jest Alexander Kaschte, niemiecki muzyk i wydawca. Od początku wszystko zapowiadało że może to być komiks wyjątkowy. Alex znalazł mnie i zaproponował do narysowania niezwykłą historię o dziewczynce i chłopcu mieszkającym w studni. Dostałem całkowicie wolną rękę przy „konstruowaniu” komiksowej rzeczywistości. Jedynym warunkiem było umieszczenie jej w Polsce w latach 80-tych. Po krótkim namyśle idealną wydała mi się Warmińsko-mazurska wieś, z jej architekturą, przyrodą i przede wszystkim polsko-niemiecką historią tych ziem. Wydawcy zależało również na tym aby komiks prawie nie miał tekstu, a wszystko, wydarzenia, czy emocje przedstawione zostały tylko za pomocą obrazu. A to mój ulubiony sposób rysowania historii obrazkowych! Alex zaakceptował też mój liberalny stosunek do czasu, co również nie jest tu bez znaczenia, ha ha..
- Gdybyś mógł pojechać w dowolne miejsce na naszej planecie, dokąd byś pojechał, i dlaczego?

- Pytanie to przypomina mi zdarzenie o którym przeczytałem w jakiejś antropologicznej publikacji. Otóż, podczas niezwykle ważnego spotkania grupy naukowców z amazońskim szamanem, reprezentującym dopiero co odkryte plemię (szacuje się ze na całym świecie istnieje jeszcze około stu takich grup) dokonywano wzajemnej prezentacji. Antropolodzy pokazywali szamanowi m.in. zdjęcia ukazujące dokonania naszej cywilizacji. Kiedy staruszek zobaczył zdjęcia z lądowania na księżycu, zainteresował się bardziej tematem. Kiedy poznał szczegóły zaczął się śmiać. Gdy zapytali co go tak rozbawiło odpowiedział, że biały człowiek wkłada tyle wysiłku i kosztów w to by pospacerować po księżycu, kiedy on, staruszek z dżungli robi to co noc. I tak jest trochę ze mną. Jeżeli mogę żyć zanurzony w Naturze z dala od zgiełku cywilizacji, w tym moim wiejskim Mikrokosmosie – to mi w zupełności wystarcza. Jeżeli jednak miałbym gdzieś wyjechać, to z pewnością jak najdalej od cywilizacji. A jako że „Droga jest Celem” to z pewnością nie wybrałbym podróży samolotem. Ale pociąg, rower, koń czy statek i owszem.

Ilustracje z komiksu „Der Junge lebt im Brunner” do scenariusza Alexandra K.

czwartek, 19 kwietnia 2018

Grzegorz Wróblewski - Miejsca styku

Niektóre wypowiedzi Autora przypominają obserwacje etnografa. Możemy dowiedzieć się wiele o tym, jak literatura w Polsce wygląda z perspektywy światowej. Czytelnik może także zdobyć wiele informacji na temat życia literackiego w różnych krajach.

Mnóstwo doświadczeń, najczęściej związanych w jakiś sposób z literaturą i sztuką. Są tu wątki najgłębsze - warto zauważyć, że niekiedy podawane są w formie piosenek czy malarstwa.

Zastanawiałem się, czy hasłem przewodnim tej książki jest frustracja. Autor jest trochę wkurzony na mocną pozycję nijakiej twórczości w Polsce i na niezdolność instytucji kulturalnych do promowania tego, co ciekawe i świeże. Ale Grzegorz Wróblewski sam wskazuje na wiele ciekawych i świeżych zjawisk, można jego działalność traktować także jako promocję wielu godnych zauważenia twórców.

Pytanie: Ale o czym mówimy?
Odpowiedź: Mam przed sobą książkę, składającą się z bardzo różnych tekstów. Są wywiady z Grzegorzem Wróblewskim, są wiersze, eseje, piosenki, jest kilka ilustracji/obrazów. Są też cytaty innych autorów.

Szukałem jakiegoś fragmentu, charakterystycznego dla tej książki. Wypowiedzi płyną, wątek za wątkiem, informacje, skojarzenia, potok świadomości. Czytelnik daje się wciągnąć,  podąża za Autorem, by w wielu miejscach przyjąć jego punkt widzenia. Może otworzę książkę w przypadkowym miejscu i przepiszę kawałek, to chyba jest sprawiedliwe rozwiązanie:

s. 240: Centrum Aktywności Twórczej w Ustce mieści się w totalnie zmodernizowanym, starym spichlerzu zbożowym. Wszystko jest tam wyjątkowo sensownie pomyślane. W sumie to rzadkość, również jak na warunki zachodnioeuropejskie. Oprócz samego miejsca wystawowego i bazy noclegowej realizowane są pobyty "artist-in-residence". Przy okazji poznałem więc przebywającą tam progresywną artystkę z Estonii, Elvirę Akzigitovą. W obiekcie znajdują się ponadto świetne, zawodowo wyposażone pracownie grafiki komputerowej i filmowej, a także rzeźby i ceramiki. Lepiej nie może być! I sprawa może najważniejsza. Ideą Centrum Aktywności Twórczej w Ustce jest otwarcie się na lokalną społeczność. Z pracowni mogą korzystać zarówno artyści, jak i "lokalsi".

Takich i zupełnie innych wątków jest oczywiście mnóstwo. Cała książka jest skomponowana na luzie, bez sztywnej formy, czytelnik czasem zastanawia się, co jest cytatem, co wywiadem, a co prozą. Nie jest to zarzut. Jest to bezstresowość, można zanurzać się w czytanym tekście i cieszyć się kontaktem z literaturą.

Warto też zwrócić uwagę na klasę wydania tej książki. Estetyczna okładka, układ stron i literki bardzo przyjemne w czytaniu. Czyli od strony redakcyjnej i wydawniczej - rewelacja!

Grzegorz Wróblewski, Miejsca styku, seria Jeden Esej, Convivo, Warszawa 2018, ss. 324.

troszkę linków:

sobota, 10 marca 2018

zwyczajnie fenomenalnie

Nie zdążyłem, i się cieszę. Jakiś czas temu Yanko Wojownik napisał mi, że zamierza opublikować następny zbiorek wierszy. W załączniku był szkic okładki, minimalistyczny, szarawy, niezbyt przebojowy. Chciałem zniechęcić Autora, a raczej zachęcić do opublikowania książki prozatorskiej, bo wyczuwam, że tutaj drzemie Jego talent. Na szczęście nie zdążyłem przesłać emaila zniechęcającego, odpisałem tylko, że bym się jeszcze zastanowił nad tą okładką... Po kilku dniach odebrałem na poczcie wydrukowany tomik. Wziąłem świeżutką publikację do rąk, zacząłem czytać, i się zachwyciłem! Jak to dobrze, że nie zniechęciłem Autora, uff.

Okładka w wersji papierowej jest dużo przyjemniejsza, niż jej wersja elektroniczna. W dodatku pasuje do stylu Autora, całość jest spójna, i właśnie taka, jaka powinna być. Ten zbiorek (mówimy o tomiku noszącym tytuł "Kilkadziesiąt zwykłych wierszy") to świadome zamknięcie pewnego etapu pisarskiego. Wstęp (a raczej "Od autora trochę zdań") fascynuje, aż chciałoby się powiedzieć, że "jest wyrazem wysokiej świadomości twórczej Autora", ale to by było zbyt sztampowe i sztywne. Jest tu trochę niedokładności (np. powtórzenie słowa "nadmiernego", s. 5), ale to nie psuje obrazu całości. Układ poszczególnych stron, struktura całego zbiorku, krój pisma i ogólnie klimat - to wszystko pozwala czytelnikowi się wyluzować i cieszyć się lekturą.

Weźmy jakiś wiersz, dla przykładu:

***
_    _

podałem e-mail na stronie
także widoczny stał się ogólnoświatowo
i cały świat zaczął do mnie pisać
i czegoś chcieć
chciał bym udzielił mu wsparcia
pomógł
i popierał
żebym przytaknął
i zaklaskał
i zwyczajnie pieniądze przekazał też
zachłanny jest świat
mnie nic nie proponował
tylko chciał
złe mam zdanie o świecie
skrzynkę skasowałem

Zamiast skupiać soczewkę krytyka na języku, frazach czy tematyce, po prostu cieszę się, że mogę coś takiego czytać. Nakład publikacji to trzydzieści dwa egzemplarze, tym bardziej czuję się wyróżniony.
W tomiku są wiersze lepsze i gorsze (mnie drażnią wątki teistyczne, ale to już moja specyfika :) ), mamy haiku, mamy wiersze miłosne, jest autorefleksja i obserwacja społeczeństwa. Jest też rysunek psa, a na tylnej stronie okładki rozpikselowana notka biograficzna ze zdjęciem. Na mnie to działa pozytywnie, ale wiem, że wielu krytyków by odrzuciło twórczość, przedstawioną w takiej formie. Moim zdaniem jednak autentyzm jest ważniejszy niż zgodność z modami.

Nie wiem, jakie kolejne publikacje tego Autora będziemy mieli okazję przeczytać, ale zachęcam do śledzenia przyszłej twórczości Yanko Wojownika.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

manifest metateatru pszrena

Teatr to już jest poziom meta. W moim teatrze mamy instrukcje, które wszczepiają w obywatelski akt twórczy elementy znane jako scenopisarstwo i inne takie sprawy dotyczące dekoracji czy muzyki.

Istotą jest tu znane z dowcipu o strażaku-dramaturgu "aktor coś robi". Aktor to działacz, piszący, improwizujący, wczuwający się w rolę twórcy fragmentu spektaklu.

Jeśli interesuje nas dany wycinek świata sztuki, materii twórczej, np. głoski czy poemiksy, aktorzy starają się skupić na tworzeniu jak najlepszych dzieł, zgodnie z instrukcją.

Jeśli potrzebni są widzowie, to po to, żeby się uczyć, i działać lepiej w przyszłości jako aktorzy - czy to w teatrze, czy w ramach innych form życia społecznego.