poniedziałek, 30 maja 2011

wywiad o komiksach z Dariuszem Hallmannem

- Co lubisz?

Opowieści. Te komiksowe faworyzuję, bo szybko się je czyta. :) Chociaż ostatnio komiksy zeszły na dalszy plan, ponieważ zakochałem się w "Świecie Dysku" Pratchetta. Pratchett to fenomenalny pisarz, humorysta i postmodernista. No i dziękujmy Niebiosom za Piotra W. Cholewę. Zresztą my, fani komiksu, zawdzięczamy mu przecież kapitalnie brzmiące kwestie w "Calvinie i Hobbesie". Mam nadzieję, że kiedyś Bill Watterson weźmie udział w gildiowym Konkursie na Pasek Komiksowy z jakimś oryginalnym stripem, a Cholewa bez oporów zgodzi się to przetłumaczyć. :)

- Czym się kierujesz, głosując w Konkursie na Pasek Komiksowy?

Admiracją dla sztuki komiksowej i poczuciem patriotycznego obowiązku, bo Forum Gildii to moja internetowa ojczyzna. :) W konkursie widziałem wiele ciekawych rzeczy, sprawia mi przyjemność poddawanie analizie tych impresji na zadany temat, lubię taki zwrotny impuls, który powoduje między innymi, że w pewnym sensie czuję się przedłużeniem artystycznych wypowiedzi, dopełniając je moją recepcją. Może to zabrzmiało pyszałkowato, ale staram się jedynie być odpowiedzialnym odbiorcą. :)

- Działasz jako recenzent. Gdzie publikujesz?

Działałem, i to sporadycznie. Ale w związku z tym, że kurs franka szwajcarskiego rośnie i coraz trudniej wysupłać mi fundusze na komiksy, odpowiedziałem na ogłoszenie Alei Komiksu i będę pisał dla nich recenzje komiksów, które dotrą do mnie jako egzemplarze recenzenckie. :)

- Jaka była Twoja najbardziej krytyczna recenzja?

Dotyczyła "Batmana i syna". Kuba Oleksak dał ją do "SPLOTU". Miała tytuł "Wyrodny komiks". Pamiętam, że kręciłem nosem na efekt końcowy, bo korekta i redaktor trochę namieszali w tekście.

- Czy można Ci podsyłać do recenzji ziny?

Jeżeli ktoś nie boi się ryzyka... :) Zinów praktycznie nie czytam, bo się o nie nie staram – to kwestia pewnych priorytetów. Gdybym jednak został zaszczycony otrzymaniem jakiegoś zina, na pewno podszedłbym do niego z czytelniczym zainteresowaniem i uczciwością.

- Czy tworzysz komiksy?

Nie. Gdybym tworzył komiksy, miałbym jeszcze mniej czasu na wchłanianie opowieści. :)

- Czy możesz coś powiedzieć o jakimś ciekawym ostatnio przeczytanym komiksie?

49. tom "Naruto" to wreszcie wyjście tej serii z dość długiej zapaści. Pojawiło się sporo napięcia, wszystko chyba zmierza ku emocjonującemu finałowi... Po następną część sięgnę naprawdę z ekscytacją, a nie dlatego, że mi córka każe... :)

- Dziękuję za wywiad.

Ja również dziękuję. To co, spróbujemy namówić Billa Wattersona do udziału w konkursie?

piątek, 27 maja 2011

wywiad komiksowy z YohnJossarianem

- Czytałeś paragraf 22?

Myślę, że nietrudno się domyślić, iż czytałem „Paragraf 22”. Swego czasu, gdzieś tak w okolicach szkoły średniej była to moja absolutnie ulubiona książka, a John Yossarian był moim absolutnie ulubionym bohaterem. Kiedy więc gdzieś tam trzeba było wymyślić sobie nick, to wpisałem (jakże oryginalnie!) „Yossarian”, czy coś w tym stylu. Wiesz, to mówiło od razu o tym, co lubię czytać i jaka postawa życiowa wydaje mi się właściwa, i jakie mam poczucie humoru, i jeszcze to, tamto i w ogóle takie cool to było, że czytam książki i każdy musi o tym wiedzieć. Potem wpisywałem różne inne nicki i loginy, wszędzie inne. W efekcie zapominałem, gdzie jak się nazwałem i musiałem zakładać konta od nowa. Pewnego razu wpisałem już znowu tego JohnaYossariana, tylko, że zamieniłem miejscami pierwsze literki i tak zostało. Zbyt leniwy jestem, żeby to zmienić, a i w zasadzie nigdzie poza gildią komiksu się tak nie podpisuję (pewnie dlatego, że nigdzie indziej się nie udzielam, a i tam rzadko). Używam zawsze mojego prawdziwego imienia i nazwiska, czyli Michał Chojnacki. Nie widzę powodu, żeby ukrywać się za pseudonimem. Otusiunio jednak chyba wyjątkowo nie lubi prawdziwych nazwisk i podpisał mnie wszędzie tym YohnemJossarianem. Ale to nie szkodzi, niech będzie. Trochę to obciach, że nie mam jakiegoś wymyślnego „xiks23igrecxa”, że nikt nie wie jak to wymówić, ale nie przejmuję się.


Gdyby trafiło na inny okres mojego życia to pewnie podpisałbym się „Ravic”, bo akurat byłbym pod większym wpływem „Łuku triumfalnego”, niż „Paragrafu”, albo np. „Methanol”, bo tak w wieku 15 lat nazwałem swojego pierwszego krasnoluda w początkach eRPGowania. Tak, że podsumowując. Mam kiepski nick i nie przywiązuję się do niego jakoś specjalnie, jeśli o to pytasz.

- Podobno w trzecim albumiku o Veronique mają być poruszane wątki, które Cię interesują.

Hmm. Że niby sport, tak? Po pierwsze coś czuję, że ktoś zbyt serio potraktował moją krótką wizytówkę na blogu Otusiunio. To jest tak, że sport rzeczywiście odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę, ale nie jestem ani kibicem, ani żadnym zawodowcem. Nie oglądam na ekranie niczego poza NBA i większymi imprezami, typu MŚ w piłce nożnej, czy IO. Wolę samemu pobiegać za piłką. Pogrywam sobie trochę amatorsko w kosza, ćwiczę na siłowni itd. Gram w zasadzie we wszystko, w co się da, jeśli jest okazja. Ale nie jest to jakiś mój konik, temat, na który specjalnie się napalam. Jeśli chodzi o pisanie, to nie przyszłoby mi chyba do głowy, żeby napisać coś o sporcie (choć miałem na studiach praktyki w pewnym dzienniku sportowym i sporo tam naskrobałem). Jeśli jednak Otusiunio i Ty robicie Veronique na sportowo, to będzie na sportowo z mojej strony. Ja napiszę na każdy temat.

- Jak w ogóle podszedłeś do tematu Veronique? Jaka według Ciebie jest rola inspiracji, wsparcia, w życiu artysty?

Nigdy o tym nie myślałem. Odpowiem tak (i pewnie palnę jakieś głupstwo z pośpiechu i braku miejsca): rola inspiracji w życiu artysty jest mocno przeceniana, zwłaszcza w literaturze (wyłączając poezję). Moim zdaniem, jeśli ktoś czeka na muzę, inspirację, potrzebuje ciągłego natchnienia, żeby tworzyć, to zbyt wiele nie stworzy. Wyobraźnia, umiejętność włączenia guzika „czas pisania”, warsztat – to są rzeczy, które naprawdę się liczą. Jednak artysta to człowiek, który posiada pewien zespół cech, dzięki którym postrzega świat w sposób nieco odmienny, dlatego można powiedzieć, że potrafi on sam szukać sobie inspiracji w pozornie zwyczajnych rzeczach. Tak „na zawołanie”, a także wtedy, kiedy tego wcale nie chce. Inaczej ma się pewnie rzecz w fotografii, malarstwie (tam Modigliani może po raz dwudziesty malować swoją Jeanie itd.), ale też w poezji, gdzie częściej spada pewnie na twórcę niesamowitość jakaś, która zmusza go, by ją opowiedział. Bardzo często dochodzi jednak do sytuacji, gdzie ktoś mówi: zrób to i to, masz tyle i tyle czasu. I choćby temat był artyście obcy, to, jeśli jest on dobry w tym, co robi, to podoła i stworzy coś dobrego.

Moje podejście do Veronique. Hmm. Sam nie wiem. Ja nie umiem rysować. Otusiunio umie. Dlatego nie miało dla mnie znaczenia, czy jest Veroniqe czy cykl o walkach kogutów. Scenarzysta bez rysownika nie zaistnieje. Po prostu dostosowałem się do was. Wiedziałem, że ma być tam o kobiecie w takim a takim charakterze. Punktem wyjścia (jak zawsze, kiedy piszę jakiś scenariusz komiksowy pod konkretnego rysownika) była kreska Otusiunio. Zadałem sobie pytanie: „co pasuje do jego stylu?” Pierwszym, co wpadło mi do głowy był manekin, a potem to już się samo ułożyło. Jego kreska zdeterminowała sposób opowiedzenia tej historii, taki, a nie inny dobór słów. To też jest sposób na groźbę rozczarowania. Jeśli piszę coś pod czyjąś kreskę, to małe jest ryzyko, że efekt nie będzie mi się podobać. Inaczej wygląda to, kiedy mam świetny scenariusz, a potem szukam dla niego rysownika i już po pierwszych planszach krew mnie zalewa. Zawsze wolę wiedzieć dla kogo piszę.

A teraz taka dygresja.

Nierysujący scenarzyści mają naprawdę ciężko. Tak to już niestety jest, że jak ktoś skończył ASP i potrafi rysować, to automatycznie uznaje, że potrafi też pisać (choć to się też oczywiście nie wyklucza). I fajnie, każdy chce robić to, co jemu chodzi po głowie, tylko, że w efekcie otrzymujemy wiele dobrze narysowanych komiksów, lecz o kiepskich scenariuszach. Niewielu ludziom chce się rysować czyjeś pomysły.


Ja na szczęście trafiłem na paru ludzi, z którymi świetnie się pracuje, przede wszystkim Jakub Grochola (który będzie wielki w niedługim czasie, szczerze w to wierzę, i z którym zabieramy się wspólnie za dużą rzecz w niedługim czasie. Powiedziałem to publicznie, nie możesz się teraz wycofać.) i Otusiunio właśnie. Brak mi jeszcze kogoś, z kim mógłbym się wyżyć i zrobić rasową jatkę. Swego czasu zacząłem coś tam z panem PumsX, który mógłby pięknie nasiekać mi mięsa, ale wyszło tak, że wyszły tylko 3 plansze.

Z Otusiuniem współpracuje się świetnie. Tempo, w jakim rysuje, jego entuzjazm, chęć próbowania się wszędzie i zawsze są onieśmielające. Zaczęło nam się dobrze, mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej. Jego kreska jest bardzo specyficzna i narzuca spore ograniczenia dla mnie, jako scenarzysty, jednak daje też historii duże możliwości by odrealniła się w sposób wiarygodny. Poza Veronique próbujemy się też obecnie zmierzyć z innymi tematami. Myślę, że efekty niedługo. Mimo jego nieobliczalności nie mam nigdy wątpliwości w to, że efekt będzie dobry, choć on sam zawsze przeprasza i upewnia się pięć razy, że wszystko się podoba. Podoba się Otu, naprawdę.

- Gdzie można znaleźć Twoje prace?

No właśnie! Gdzie? Ze mnie dupa jest, nie komiksiarz. Zaczynam dopiero, do tego powoli bardzo. Ciężko mnie znaleźć, bo nie mam żadnego bloga, konta na serwisach z galeriami itp. Nawet facebooka i naszej klasy nie mam. GG mam stare takie, pomarańczowe.

Na razie jedynie jakieś tam niespecjalnie wysokich lotów rysowanki na gildii – na konkurs na pasek wysyłane. Poza tym oczywiście Veronique. No i wydane dopiero co „Morowe panny”, gdzie żeśmy z J. Grocholą powymiatali (on powymiatał). Poza tym jeszcze 3 plansze w czymś, ale nie powinienem o tym mówić, bo to ściśle tajne. Ale za to w niedalekiej przyszłości szykuje się być może parę publikacji, całkiem fajne prace na konkursy poszły, no i dwa takie projekty, które (mam nadzieję) powinny wypalić, w związku z czym może będzie nieźle. Acha, no i było kiedyś coś takiego, że pisałem komuś dwa krótkie scenariusze do pewnego magazynu młodzieżowego. Ale czy to poszło w ogóle do druku, to do dziś nie wiem.

Na razie jednak to tak naprawdę nie zasługuję, żeby ktokolwiek robił ze mną wywiad na temat działalności komiksowej (niekomiksowego tałatajstwa tam trochę lata po świecie, od artykułów o wodociągach po opowiadania hard-porno). Z drugiej strony, kiedy będę już wielki i po mój autograf ludzie będą na festiwalach stać po 2 godziny, to pamiętaj, że swego pierwszego wywiadu udzieliłem właśnie tobie.


- Dziękuję za wywiad.

Ja również dziękuję, panie pszrenie. I jednocześnie apeluję: RYSOWNICY-AMATORZY (i profesjonaliści)! RYSUJCIE KOMIKSY! NAJLEPIEJ DO MOICH SCENARIUSZY! SCENARZYSTA-DZIWKA (napisze wszystko i jeszcze podziękuje) ZAPRASZA! Dorzucam też jakieś plansze, o które prosiłeś. Narysowane są przez PumsXa, myślę, że się nie obrazi, wraz z moim szkicem€do tej panszy. Gość ma power w łapie, może zachęci go to do dalszego kiedyś rysowania. Jakbym był Vertigo, to bym go zatrudnił.

wywiad komiksowy z Vigorem

- Czy mógłbyś coś powiedzieć o komiksie "meta-meta"?

meta-meta to trochę akt desperacji. Zacząłem ten projekt bo od dłuższego czasu fantazjowałem o tym, że napiszę sobie dobry scenariusz i oprawię go dobrymi rysunkami. Jednak czas mijał a ja prawie nic nie pisałem ani nie rysowałem i coraz bardziej mi to zaczynało doskwierać. Postanowiłem więc, że będę robił jedną stronę dziennie i to tak żeby się ani nie męczyć ani nie frustrować. Skoro nie miałem scenariusza rozwijałem meta-meta zupełnie intuicyjnie, z reguły to rysunki determinowały dialogi i narrację. Czasem wybiegałem myślą naprzód żeby zaplanować jakieś zwroty akcji ale nie za często bo improwizacja była przyjemniejsza i też dawała ciekawe i zabawne efekty.



Głównym bohaterem komiksu jest Doktor, akcja zaczyna się w momencie jego śmierci. Doktor zwiedza świat pozagrobowy i spotyka inne postaci ale w wyniku rozmaitych zwrotów akcji wraca wiele razy do normalnego świata, gdzie też spędza trochę czasu. Jest w meta-meta też nieco retrospekcji napotkanych przez Doktora postaci, można się dowiedzieć dlaczego są w zastanej przez Doktora sytuacji. Przez większość czasu jednak akcja meta-meta jest bardzo śmieszna i absurdalna, myślę, że może się podobać ludziom z dużym poczuciem humoru i wyobraźnią.

- Twoje komiksy są freestylowe, czuć w nich wolność i nieschematyczność.

To uprzejme, że tak mówisz. Staram się żeby moje komiksy, dłuższe i krótsze, nie były nudne. Cieszę się jeśli udaje mi się zrobić coś zarazem prostego, zabawnego i ciekawego. Myślę, że najgorzej dla komiksu jest kiedy jest nudny, nie ma akcji, nie ma ciekawych postaci a nijakie dialogi ciągną się stronami, oglądanie czegoś takiego jest jak kara. Wolę już komiksy ocierające się o porażkę bo one przynajmniej mają odwagę żeby próbować różnych rzeczy.

- Często w prezentowanych dziełach widać krawędzie stron, mocno widoczna jest faktura papieru. Minimalistyczna, ale precyzyjna kreska, dodatkowo charakterystyczne jedno lub kilkukolorowe tła i szeryfowe fonty w dymkach. Masz swój styl.

Mój styl jest odbiciem mojego charakteru i możliwości. Nie lubię się długo męczyć nad jednym kadrem czy rysunkiem, wiem, że pewne zagrania są wystarczające. Rysunek, tekst i kolor coś komunikują, wykończenie nawet jeśli odrobine niedbałe może mieć swój urok jeśli nie zaciera owego komunikatu. Trochę to może niegrzeczne z mojej strony ale na takim myśleniu opiera się mój styl.

- Co sądzisz o konkursach komiksowych?

Bardzo nie lubię konkursów a jednocześnie czasem nie mogę się powstrzymać żeby wziąć w nich udział. Z tego co pamiętam to biorę udział tylko w konkursie na pasek komiksowy na Gildii Komiksu i czasem w bitwach komiksowych. Może jeszcze w jakichś ale nie pamiętam. Z konkursami jest tak, że z jednej strony miło jest wygrywać ale z drugiej strony nic to nie znaczy poza tym, że ktoś wybrał to a nie tamto. Bo kto jest tak naprawdę najlepszy? Tego nie można obiektywnie powiedzieć. Łatwiej takie rzeczy w sporcie określić bo tam decyduje ilość punktów, które się własnoręcznie zdobywa albo czas w którym się przebiegło jakiś odcinek. Konkursy komiksowe to jak konkursy na najlepszy charakter, to w zasadzie absurd.

- Co myślisz o sławie?

Myślę, że sława jest nienajgorsza pod warunkiem, że idzie za nią dobra praca. Sympatia ludzi jest wtedy uzasadniona. Problem tkwi w tym, że ludzie obdarzają sympatią też bez większych powodów. Inni ludzie z kolei chcą takiej sławy na którą nie zapracowali. Sytuacja staje się śmieszna kiedy na około jest pełno sympatii a dobrej roboty nie widać nigdzie. Doświadczyłem miłych słów od ludzi obserwujących moją skromną pracę i przyznaję, że jest to pomocne i motywujące. Człowiek czuje, że idzie w dobrym kierunku (albo powstaje taka iluzja przynajmniej) a to zachęca do dalszego marszu. Jeśli chodzi o mnie to przede wszystkim chciałbym robić dobre i ciekawe komiksy, jeśli to by mi się udało to jest dla mnie jasne, że czeka na mnie teraz czy później, taka czy inna sława. Podstawa i tak zostaje praca i porządna realizacja własnych pomysłów.

- Jakie masz dalsze plany?

Plan jest taki żeby po meta-meta zrobić kolejny komiks internetowy, trochę bardziej dla mnie wymagający. Ponownie znajdę się w punkcie wyjścia więc będę musiał napisać sobie jakieś scenariusze i zrealizować je w solidniejszym wykończeniu. jeśli to się nie uda to pozostaje proza życia. Życie nie jest najgorsze.

- Dziękuję za rozmowę.

Przyjemność po mojej stronie.


http://meta-meta.ownlog.com

niedziela, 15 maja 2011

tyfuł

(zmiana jednej litery w wyrazie)

maszyngton

czaynic

pskryknięcie

kopunikacja

wyrywcowo

naturaknie

piamino

rewopucja

trafycja

mucyka

filotofia

wohna

kunek

jaxowity

fadoryzować

drobowskaz

wtorek, 3 maja 2011

Wywiad z komiksiarzem Kciuq

Cześć Kciuq, skąd taki nick?

Hmmm... SKĄD MAM TO WIEDZIEĆ???!!! Ojejciu przepraszam. Cholera go tam wie. Prawdopodobnie wziął się z tego samego miejsca z którego biorą się pomysły, czyli znikąd. Nie pamiętam skąd się przypałętał. Ale może to przez to akurat taki, że mam dość specyficzne kciuki, jak zresztą wszystkie palce.

Ostatnio kilkakrotnie wygrałeś konkurs na pasek komiksowy na gildii. Od dawna robisz paski?

Jakaś mi się chyba ślepa passa przytrafiła, bo jeszcze mi tak dobrze nie szło. Od jak dawna? W grudniu miną chyba dwa lata od kiedy zrobiłem pierwszy pasek na gildię. Jednak w dalszym ciągu nie są te paski na zadowalającym poziomie, jeszcze poszukuję więc trochę pasków pewnie jeszcze porobię. Swoją drogą dziwna sprawa z tymi paskami. Zawsze bardziej kręciły mnie fabuły komiksowe, zresztą przez długi czas takie właśnie robiłem i w nich się też czuję najlepiej. Nigdy nie przypuszczałem, że będę robił paski komiksowe a tu proszę. Paskami zajmuje się niejako przypadkiem i uznaję je jedynie za chwilowe zajęcie, bo zawsze zamierzałem się zajmować poważnymi, że tak to ujmę, komiksami. Paradoks polega na tym, że mimo iż nie traktuję ich poważnie, zrobiłem więcej pasków niż prawdziwych komiksów.



Na blogu maszynufka sporo było absurdalnego humoru, trochę obrażania czytelnika, w ogóle ostry klimacik.

Eeee tam aż takie ostre to to nie było. Maszynufka powstała z potrzeby posiadania własnego bloga z paskami. Klimat gildii w jakiś nieokreślony sposób narzucał pewien styl moim paskom, te paski były trochę ułagodzone i bardziej konkretne. Na swoim blogu mogłem sobie pozwolić na wszystko, nie musiałem się nikim przejmować, zacząłem więc to wykorzystywać. Nie musiałem liczyć na to, że ktokolwiek zrozumie te paski, albo starać się nie przesadzać z kompletnym absurdem i z tym wszystkim co było niepożądane. Choć z drugiej strony nie chciałem jedynie kląć na każdym kroku co się często zdarza w polskim webkomiksie. Po prostu chciałem zrobić bloga dla siebie. Co do Maszynufki, to nawet fajne to było i się zastanawiam czy jej nie reaktywować. Mam nawet dwa odcinki do nowej serii, coś w stylu "Krwiożerczych ryb z jeziora atakujących przypadkowych przechodniów" tylko inne. Ale to się zobaczy.

Piszesz scenariusze komiksowe (kiedyś w sieci krążył scenariusz "Winny").

Serio krążył w sieci czy sobie jaja robisz?! Skąd ty takie rzeczy w ogóle bierzesz?! Nie no, to akurat była tylko taka wprawka i to kompletnie nieudana. No cóż, początki bywają trudne. No ale tak, trochę tego pisałem, w sumie dalej piszę. Ale napisać to banał. Dobry scenarzysta komiksowy to nie taki który umie napisać dobry scenariusz, tego może nawet kompletnie nie umieć, dobry scenarzysta komiksowy to taki który umie znaleźć kogoś kto by mu te wypociny narysował. Z tym jest największy problem. Stąd też pisałem scenariusze głównie do szuflady lub w ramach ćwiczeń. Jak się już nauczę rysować, pewnie zupełnie sam będę rysował wszystkie komiksy. Jednak na razie pozostaje mi rysowanie pasków i czekanie aż ktoś się weźmie za moje zakurzone, porastające mchem scenariusze.

Możesz coś powiedzieć o swoim udziale w tworzeniu komiksu Veronique 2?

To w ogóle było dość ciekawe z racji tego że robiłem komiks do serii o której kompletnie nic nie wiedziałem. Dopiero teraz nabyłem pierwszy album. Jednakże jakoś tam wywnioskowałem o co chodzi, poza tym może dzięki temu że nie wiem dokładnie o co biega, uda mi się tchnąć trochę świeżości w tą serię, ale to się zobaczy. W każdym razie Otusiunio napisał do mnie, że może bym zrobił scenariusz do kompilacji. Ponieważ jak ktoś mnie prosi o cokolwiek co ma związek z komiksem nie mam zwyczaju odmawiać, zgodziłem się. Zrobiłem więc scenariusz, zresztą z tego co mi wiadomo jako pierwszy ze wszystkich. Mijają jakieś 2 miesiące i nagle odzywa się Otusiunio. Mówi, że przed chwilą skończył komiks Yossariana i że tam jest dużo tego tekstu i ogólnie komiks bazuje na opisie tak samo jak mój, więc żebym dla odmiany zrobił coś innego. No dobra, trochę się nabuzowałem ale robię drugi raz scenariusz tylko inny. Tak się akurat złożyło, że wpadły mi 3 pomysły do głowy jednocześnie, ponieważ były dość dobre, myślę sobie: A co tam, zrobię trzy scenariusze, Otusiunio się ucieszy, wybierze sobie który mu najbardziej pasuje i wszyscy będą szczęśliwi. No to wysyłam mu te 3 scenariusze a on za cholerę nie umie wybrać. Przez 2 godziny robił żeby jakoś te 3 scenariusze połączyć w jedno. Wyszło to dość dziwnie z racji tego, że trzech scenariuszy zazwyczaj się nie łączy, przez co wszystkiego było trochę za dużo i się trochę kupy nie trzymało. No to ja mówię, że fajnie ale trochę tego wszystkiego za dużo i nie podoba mi się. No to Otusiunio się nieźle wkurwił . W sumie nie dziwię mu się, w ogóle w stosunku do mnie się wykazał anielską cierpliwością wtedy. No to ja już go nie chciałem denerwować po tych dwóch godzinach roboty i zabieram się piąty raz za ten sam tylko inny scenariusz, ale już ostateczny. Co najlepsze w tym ostatnim piątym scenariuszu Otusiunio i tak naniósł zmiany i zrobił to po swojemu, ale nie aż takie wielkie, wyszło fajnie. Największa różnica polega na tym że moje zakończenia były tragiczne wręcz, a on dodał od siebie happy end, zakończenie to jego robota. Tak że w rezultacie zrobiłem 5 scenariuszy, czyli gdyby trochę bardziej się różniły można by z tego zrobić cały następny albumik Veronique.

A co robisz tak w ogóle?

Tak w ogóle to odkurzam, zmywam i wieszam pranie. W dalszym ciągu robię paski na gildię i jak już wspominałem jest szansa na reaktywacje maszynufki z nową serią, ale to się zobaczy. Poza tym robię większy komiks. Jest już scenariusz i ma mieć coś koło 30 stron. Na razie narysowałem 11 i od około miesiąca leży nietknięty, ale może się za niego wezmę bo to takie luźno potraktowane science-fiction z pewną dozą humoru ale jednak trochę bardziej na poważnie niż to co robiłem wcześniej i ogólnie prawdziwa fabuła i poważny komiks. Możliwe że otworzę następny blog i tam go opublikuje i że tam w ogóle będę publikował takie rzeczy trochę poważniejsze, się zobaczy. A tak poza komiksem to trochę próbuję z muzyką ale na razie mi to tak średniawo wychodzi.



Dziękuję za wywiad.

Aha.

http://maszynufka.blogspot.com