
Początek polski (przymiotnik), albo początek Polski - czyli Hel. Ulubiona plaża.

Dalej Hel, w oczekiwaniu na tramwaj wodny.

Ośrodek Kultury Morskiej w Gdańsku.

Tu z innej beczki, Kopiec Kościuszki w Krakowie.

A tu osiągnąłem szczyt, w tle m.in. Nowa Huta.

Kraków, spojrzenie w górę, znaczy Rynek Główny.

Budowle i czakramy (w sumie serio czułem coś jakby miłe promieniowanie), czyli Wawel.

Uniwersytet Jagielloński, żeby było że mam kontakt z nauką.

Słynny przystanek tramwajowy, żartuję - w tle pomnik Wyspiańskiego.

Nie wiedziałem na którą godzinę się zdecydować.

Wieliczka, gotowy na deszcz...

...ale okazało się, że w tężni kropelki są pożądane. W tle kopalnia soli.

Ostrawa, popiersie Komeńskiego.

Ber... znaczy dalej Ostrawa, park miniatur "Miniuni".

Tu jakieś jajo, ej to chyba Londyn.

Widok z jakiegoś ogrodu na dachu, być może w tle jest Tower Bridge.

Natural History Museum.

Canary Wharf.

W muzeum doków londyńskich.

Już bliżej, czyli na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego.

Jeszcze bliżej, czyli Pszczela Wola.

No i schodzę na dno... czyli jeszcze wspomnienie ze wspomnianego już muzeum w Gdańsku.
Dla lubiących selfiaki, to jeszcze z tych wakacji jest seria z british museum:
http://szreniawski.blogspot.com/2016/08/africa-in-london.html
I co by nie mówić (afera z zaszyfrowanym eposem graficznym), to klasyką moich selfiaków jest famagusta - z czasów, kiedy selfiaki jeszcze nie były modne :) :
https://pl.scribd.com/document/133868213/Famagusta