piątek, 9 marca 2012

Łukasz Zilbert - Przygody Marianny Orańskiej

Otrzymałem dziś książeczkę, dedykacja jest taka:

Dla Piotra - Artysty z Lublina,
którego niemoc twórcza się nie ima.
Pozdrowienia od kolegi komiksiarza,
któremu i książkę napisać sie zdarza.


Nie cytowałbym dedykacji, ale po pierwsze, jestem chwalony, he he, a po drugie, wprowadza ona w klimat całości publikacji. Dodam, że zacytowany tekst jest wpisany w formie minimalistycznego dymka komiksowego prowadzącego od mówiącej go twarzy. Mamy zatem rymowaną treść i rysunki.

Praca składa się z czterech rozdziałów, przeplatanych różnymi dodatkami.

Najfajniejszym tytułem rozdziału jest moim zdaniem odnoszący się do rozdziału czwartego "O Mariannie nie zapomnij lub się kijem w głowę rąbnij".

Treść publikacji to historia Marianny Orańskiej, "nietuzinkowej kobiety sukcesu", że tak się posłużę określeniem z notki biograficznej zamieszczonej pod koniec albumiku. Dodajmy, że poza tą notką biograficzną znajdziemy w opracowaniu też zdjęcie i informacje o Autorze pracy, czyli o Łukaszu Zilbercie, w środowisku komiksowym znanym jako Lukator.

Ciekawym przerywnikiem jest ilustracja szkicu, zdjęcia ołówka oraz odbitych śladów po kubku (jak sugeruje tekst - w kubku była kawa). W broszurze znajduje się także słowniczek, wyjaśniający co trudniejsze pojęcia, jak też kilka zadań dla czytelnika.

Praca inspiruje do myślenia nad różnymi losami rodzinnymi, nad zagadnieniami władzy czy nad feudalizmem, a ponadto przedstawia szereg interesujących faktów. Całość czyta i ogląda się przyjemnie, wręcz kibicujemy głównej bohaterce.

Świetny pomysł, bardzo podobające się ilustracje, niesamowity miejscami humor, a całość zrozumiała i wciągająca.

Powinienem się powstrzymać, bo to niegrzeczne się czepiać, no ale nie potrafię się powstrzymać, nawet jeśli rzeczy które mi się nie podobają to tylko szczegóły. Nie do końca pasuje mi jakość wydruku rysunków. Nie mam problemu oczywiście z tym, że praca jest wydana cz-b (lineart, a miejscami skala szarości). Chodzi o kwestię techniczną, że nawet lineartowe grafiki były zapisane nie w trybie txt że tak powiem (czyli albo czerń, albo biel), czego efektem są kropeczki na liniach składających się na rysunek. Kurczę, po co ja to piszę w recenzji, to przecież raczej uwagi do redaktora technicznego (w dodatku ja nie jestem ekspertem technicznym, po prostu piszę co zauważyłem). No ale może ktoś będzie coś podobnego drukował, i zeskanuje rysunki jako tekst (czyli tylko czerń i biel, bez szarości), no i się ładnie linie wydrukują. Oczywiście w omawianej pracy są też miejsca, gdzie szarości są potrzebne (zdjęcia, czy całe przestrzenie np. w zadaniach dla czytelnika - tu nie ma problemu. Dodajmy, że właśnie na tych stronach z szarościami linie są bez zauważalnych kropek, są wydrukowane ślicznie - może to po prostu większe rozmiary rysunku?

Druga rzecz, która mi się nie podoba, to wtrącenia chrześcijańskie czy klerykalne. W takiej wersji z czystym sumieniem nie mogę bez zastrzeżeń polecać. No ale niestety taka była akcja i takim językiem ludzie się posługują, czyli taka jest rzeczywistość. Może kiedyś będzie lepiej.

Całość ogólnie prezentuje się super, jest milutko i fajnie, dowiedziałem się o tej pani (nawet pogooglowałem trochę, zaciekawiony). Albumik może świetnie promować Kłodzko i inne wymienione w tekście miejscowości. Pozytywnie też należy odebrać reklamy, czy też historyjki promujące sponsorów.

Łukasz Zilbert, Przygody Marianny Orańskiej, Wyd. Maria, Kłodzko 2012, str. 48.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz