piątek, 27 maja 2011

wywiad komiksowy z YohnJossarianem

- Czytałeś paragraf 22?

Myślę, że nietrudno się domyślić, iż czytałem „Paragraf 22”. Swego czasu, gdzieś tak w okolicach szkoły średniej była to moja absolutnie ulubiona książka, a John Yossarian był moim absolutnie ulubionym bohaterem. Kiedy więc gdzieś tam trzeba było wymyślić sobie nick, to wpisałem (jakże oryginalnie!) „Yossarian”, czy coś w tym stylu. Wiesz, to mówiło od razu o tym, co lubię czytać i jaka postawa życiowa wydaje mi się właściwa, i jakie mam poczucie humoru, i jeszcze to, tamto i w ogóle takie cool to było, że czytam książki i każdy musi o tym wiedzieć. Potem wpisywałem różne inne nicki i loginy, wszędzie inne. W efekcie zapominałem, gdzie jak się nazwałem i musiałem zakładać konta od nowa. Pewnego razu wpisałem już znowu tego JohnaYossariana, tylko, że zamieniłem miejscami pierwsze literki i tak zostało. Zbyt leniwy jestem, żeby to zmienić, a i w zasadzie nigdzie poza gildią komiksu się tak nie podpisuję (pewnie dlatego, że nigdzie indziej się nie udzielam, a i tam rzadko). Używam zawsze mojego prawdziwego imienia i nazwiska, czyli Michał Chojnacki. Nie widzę powodu, żeby ukrywać się za pseudonimem. Otusiunio jednak chyba wyjątkowo nie lubi prawdziwych nazwisk i podpisał mnie wszędzie tym YohnemJossarianem. Ale to nie szkodzi, niech będzie. Trochę to obciach, że nie mam jakiegoś wymyślnego „xiks23igrecxa”, że nikt nie wie jak to wymówić, ale nie przejmuję się.


Gdyby trafiło na inny okres mojego życia to pewnie podpisałbym się „Ravic”, bo akurat byłbym pod większym wpływem „Łuku triumfalnego”, niż „Paragrafu”, albo np. „Methanol”, bo tak w wieku 15 lat nazwałem swojego pierwszego krasnoluda w początkach eRPGowania. Tak, że podsumowując. Mam kiepski nick i nie przywiązuję się do niego jakoś specjalnie, jeśli o to pytasz.

- Podobno w trzecim albumiku o Veronique mają być poruszane wątki, które Cię interesują.

Hmm. Że niby sport, tak? Po pierwsze coś czuję, że ktoś zbyt serio potraktował moją krótką wizytówkę na blogu Otusiunio. To jest tak, że sport rzeczywiście odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę, ale nie jestem ani kibicem, ani żadnym zawodowcem. Nie oglądam na ekranie niczego poza NBA i większymi imprezami, typu MŚ w piłce nożnej, czy IO. Wolę samemu pobiegać za piłką. Pogrywam sobie trochę amatorsko w kosza, ćwiczę na siłowni itd. Gram w zasadzie we wszystko, w co się da, jeśli jest okazja. Ale nie jest to jakiś mój konik, temat, na który specjalnie się napalam. Jeśli chodzi o pisanie, to nie przyszłoby mi chyba do głowy, żeby napisać coś o sporcie (choć miałem na studiach praktyki w pewnym dzienniku sportowym i sporo tam naskrobałem). Jeśli jednak Otusiunio i Ty robicie Veronique na sportowo, to będzie na sportowo z mojej strony. Ja napiszę na każdy temat.

- Jak w ogóle podszedłeś do tematu Veronique? Jaka według Ciebie jest rola inspiracji, wsparcia, w życiu artysty?

Nigdy o tym nie myślałem. Odpowiem tak (i pewnie palnę jakieś głupstwo z pośpiechu i braku miejsca): rola inspiracji w życiu artysty jest mocno przeceniana, zwłaszcza w literaturze (wyłączając poezję). Moim zdaniem, jeśli ktoś czeka na muzę, inspirację, potrzebuje ciągłego natchnienia, żeby tworzyć, to zbyt wiele nie stworzy. Wyobraźnia, umiejętność włączenia guzika „czas pisania”, warsztat – to są rzeczy, które naprawdę się liczą. Jednak artysta to człowiek, który posiada pewien zespół cech, dzięki którym postrzega świat w sposób nieco odmienny, dlatego można powiedzieć, że potrafi on sam szukać sobie inspiracji w pozornie zwyczajnych rzeczach. Tak „na zawołanie”, a także wtedy, kiedy tego wcale nie chce. Inaczej ma się pewnie rzecz w fotografii, malarstwie (tam Modigliani może po raz dwudziesty malować swoją Jeanie itd.), ale też w poezji, gdzie częściej spada pewnie na twórcę niesamowitość jakaś, która zmusza go, by ją opowiedział. Bardzo często dochodzi jednak do sytuacji, gdzie ktoś mówi: zrób to i to, masz tyle i tyle czasu. I choćby temat był artyście obcy, to, jeśli jest on dobry w tym, co robi, to podoła i stworzy coś dobrego.

Moje podejście do Veronique. Hmm. Sam nie wiem. Ja nie umiem rysować. Otusiunio umie. Dlatego nie miało dla mnie znaczenia, czy jest Veroniqe czy cykl o walkach kogutów. Scenarzysta bez rysownika nie zaistnieje. Po prostu dostosowałem się do was. Wiedziałem, że ma być tam o kobiecie w takim a takim charakterze. Punktem wyjścia (jak zawsze, kiedy piszę jakiś scenariusz komiksowy pod konkretnego rysownika) była kreska Otusiunio. Zadałem sobie pytanie: „co pasuje do jego stylu?” Pierwszym, co wpadło mi do głowy był manekin, a potem to już się samo ułożyło. Jego kreska zdeterminowała sposób opowiedzenia tej historii, taki, a nie inny dobór słów. To też jest sposób na groźbę rozczarowania. Jeśli piszę coś pod czyjąś kreskę, to małe jest ryzyko, że efekt nie będzie mi się podobać. Inaczej wygląda to, kiedy mam świetny scenariusz, a potem szukam dla niego rysownika i już po pierwszych planszach krew mnie zalewa. Zawsze wolę wiedzieć dla kogo piszę.

A teraz taka dygresja.

Nierysujący scenarzyści mają naprawdę ciężko. Tak to już niestety jest, że jak ktoś skończył ASP i potrafi rysować, to automatycznie uznaje, że potrafi też pisać (choć to się też oczywiście nie wyklucza). I fajnie, każdy chce robić to, co jemu chodzi po głowie, tylko, że w efekcie otrzymujemy wiele dobrze narysowanych komiksów, lecz o kiepskich scenariuszach. Niewielu ludziom chce się rysować czyjeś pomysły.


Ja na szczęście trafiłem na paru ludzi, z którymi świetnie się pracuje, przede wszystkim Jakub Grochola (który będzie wielki w niedługim czasie, szczerze w to wierzę, i z którym zabieramy się wspólnie za dużą rzecz w niedługim czasie. Powiedziałem to publicznie, nie możesz się teraz wycofać.) i Otusiunio właśnie. Brak mi jeszcze kogoś, z kim mógłbym się wyżyć i zrobić rasową jatkę. Swego czasu zacząłem coś tam z panem PumsX, który mógłby pięknie nasiekać mi mięsa, ale wyszło tak, że wyszły tylko 3 plansze.

Z Otusiuniem współpracuje się świetnie. Tempo, w jakim rysuje, jego entuzjazm, chęć próbowania się wszędzie i zawsze są onieśmielające. Zaczęło nam się dobrze, mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej. Jego kreska jest bardzo specyficzna i narzuca spore ograniczenia dla mnie, jako scenarzysty, jednak daje też historii duże możliwości by odrealniła się w sposób wiarygodny. Poza Veronique próbujemy się też obecnie zmierzyć z innymi tematami. Myślę, że efekty niedługo. Mimo jego nieobliczalności nie mam nigdy wątpliwości w to, że efekt będzie dobry, choć on sam zawsze przeprasza i upewnia się pięć razy, że wszystko się podoba. Podoba się Otu, naprawdę.

- Gdzie można znaleźć Twoje prace?

No właśnie! Gdzie? Ze mnie dupa jest, nie komiksiarz. Zaczynam dopiero, do tego powoli bardzo. Ciężko mnie znaleźć, bo nie mam żadnego bloga, konta na serwisach z galeriami itp. Nawet facebooka i naszej klasy nie mam. GG mam stare takie, pomarańczowe.

Na razie jedynie jakieś tam niespecjalnie wysokich lotów rysowanki na gildii – na konkurs na pasek wysyłane. Poza tym oczywiście Veronique. No i wydane dopiero co „Morowe panny”, gdzie żeśmy z J. Grocholą powymiatali (on powymiatał). Poza tym jeszcze 3 plansze w czymś, ale nie powinienem o tym mówić, bo to ściśle tajne. Ale za to w niedalekiej przyszłości szykuje się być może parę publikacji, całkiem fajne prace na konkursy poszły, no i dwa takie projekty, które (mam nadzieję) powinny wypalić, w związku z czym może będzie nieźle. Acha, no i było kiedyś coś takiego, że pisałem komuś dwa krótkie scenariusze do pewnego magazynu młodzieżowego. Ale czy to poszło w ogóle do druku, to do dziś nie wiem.

Na razie jednak to tak naprawdę nie zasługuję, żeby ktokolwiek robił ze mną wywiad na temat działalności komiksowej (niekomiksowego tałatajstwa tam trochę lata po świecie, od artykułów o wodociągach po opowiadania hard-porno). Z drugiej strony, kiedy będę już wielki i po mój autograf ludzie będą na festiwalach stać po 2 godziny, to pamiętaj, że swego pierwszego wywiadu udzieliłem właśnie tobie.


- Dziękuję za wywiad.

Ja również dziękuję, panie pszrenie. I jednocześnie apeluję: RYSOWNICY-AMATORZY (i profesjonaliści)! RYSUJCIE KOMIKSY! NAJLEPIEJ DO MOICH SCENARIUSZY! SCENARZYSTA-DZIWKA (napisze wszystko i jeszcze podziękuje) ZAPRASZA! Dorzucam też jakieś plansze, o które prosiłeś. Narysowane są przez PumsXa, myślę, że się nie obrazi, wraz z moim szkicem€do tej panszy. Gość ma power w łapie, może zachęci go to do dalszego kiedyś rysowania. Jakbym był Vertigo, to bym go zatrudnił.

1 komentarz:

  1. mnie się zawsze myli yohn z johnem i yoss z jossem.taka to zamotana ksywka. najbardziej lubie ksywkę yoss.a toma być joss.czyli michał.

    OdpowiedzUsuń